2015 – 2017
Marzec to okres oczekiwania na wiosnę i budzenia się do życia. Po ciężkiej, mroźnej zimie, pełnej dymu i smogu, chcielibyśmy wreszcie odetchnąć świeżym powietrzem. Wydawałoby się, że stan oczekiwania leży w ludzkiej naturze. Problem pojawia się wtedy, gdy oczekiwanie przemienia się w stan permanentny – nie przechodzimy do czynu, tylko w nieskończoność czekamy i czekamy… na „cud”. Zaczynamy wierzyć w urojenia, przywidzenia i złudzenia. Przestajemy żyć i w konsekwencji nie dajemy też żyć innym.
Przeżywamy obecnie magiczny czas przejścia. Skończył się Stary Rok, a rozpoczyna Nowy. W końcu upadła wielka polska lipa oraz nadszedł czas, by powstać z trumny i dać sobie szansę na szczęście. Czego nam wszystkim w Nowym Roku życzymy.
Koniec października i początek listopada to tradycyjnie czas zadumy nad przeszłością, śmiercią i cierpieniem. Gdy jednak zbyt głęboko zanurzymy się w przeszłości, może nam zabraknąć siły i energii, by odnaleźć się w teraźniejszości i wygospodarować w sobie przestrzeń dla przyszłości. Energia potrzebna jest nam również, by odrzucić fantazje i zmierzyć się z prawdą na własny temat oraz zastanowić się nad fundamentalnym dla naszej polskiej kultury pytaniem – czy cierpimy, bo żyjemy czy żyjemy po to, aby cierpieć?
Praca „Hit” opowiada o populizmie. Jak zaznacza autor pracy Rafał Góralski: Nie doceniamy rzeczywistości – tego, co mamy na wyciągnięcie ręki. Ciągle szukamy czegoś lepszego (a nierealnego). Pragniemy hitów, gotowych, idealnych rozwiązań, manny z nieba, najlepiej bez ponoszenia wysiłku i trudu. Niestety to może się dla nas źle skończyć, jak to pamiętamy z historii.
„Heroiczne czyny, to tak naprawdę nie spektakularne działania, tylko podejmowanie pracy tu i teraz. Najtrudniejsze są czyny codzienne, bo wymagają determinacji, systematyczności, samozaparcia, dbania o każdy dzień. Tak naprawdę każdy dobrze przeżyty dzień to heroiczny czyn” – opowiada o swojej pracy Rafał Góralski.
W Warszawie artyści pokazują najbardziej drastyczną z prezentowanych w kwietniu prac. I zapraszają do zastanowienia się, ile jesteśmy w stanie poświęcić, by dotrzeć do obranego celu i czy jest on faktycznie wart tego poświęcenia? Czy utrata zdrowia, rodziny, przyjaciół to nie za wysoka cena za ogromny dom lub kolejne wypasione auto?
Praca eksponowana na pięciu bilbordach w stolicy nosi tytuł „Więzi” i namawia do pobudzania i wzmacniania więzi międzyludzkich, bo w czasach wszechobecnej atomizacji i anomii, jest nam to bardzo potrzebne.
Jak chcemy wykorzystać czas? Czy chcemy iść do przodu czy do tyłu? Może wolimy zatrzymać czas albo nadać mu odwrotny kierunek? Czy chcemy żyć przeszłością czy kreować przyszłość? Czy wolimy wyciągać wnioski z historii, czy po prostu chcemy powtarzać własną tragiczną historię?
Początek roku to tradycyjnie czas patrzenia na swoje życie „nowymi” oczami i czas postanowień noworocznych. To czas nadziei i niecierpliwych oczekiwań na to, co przyniesie nam kolejny rok.To czas poszukiwania doradców i przewodników. To czas mobilizowania się do działania.To też czas refleksji i namysłu nad tym, jak wygląda nasz osobisty i wspólny DOM.
Listopad to jeden z najbardziej ponurych miesięcy w roku, to miesiąc tradycyjnie poświęcony śmierci. Dni są tak krótkie, ciemne i ponure, a zwoje mózgowe pracują tak ciężko, że rozstrzygnięcie dylematu „myć ręce przed czy po” wydaje się niemożliwe. Dlatego właśnie teraz, w tym ponurym miesiącu warto wykrzesać z siebie iskrę nadziei i za jej pomocą rozpalić w sobie wewnętrzny ogień.
Wrzesień to miesiąc tradycyjnie poświęcony celebrowaniu naszego wspólnego kulturowego dziedzictwa. Tak jak kiedyś przed wiekami, tak i dziś Polacy bardzo dbają o swoje dziedzictwo i tożsamość kulturową. To, co nas wyróżnia spośród wielu innych nacji, to otaczana kultem i celebrowana na co dzień, bardzo żywa tradycja łacińska. Powinniśmy być dumni z tego, że ten pozornie martwy język, jakim jest łacina, w polskiej kulturze dostał drugą szansę i zagościł na stałe pośród szerokich rzesz społeczeństwa.
Oszukali nas, znieważyli, wykorzystali… Fala nieufności, podejrzliwości i paranoi płynie wartkim nurtem i nieustannie nas zalewa. Czy otaczający nas świat jest dogłębnie zły? Czy ciągle ktoś na nas dybie? Czy rzeczywistość to kraina ciemności i zepsucia, a tylko my jesteśmy ostatnim promykiem światła i ostatnim przyczółkiem nadziei? To prawda czy oszustwo? Może widzimy oszusta tylko na zewnątrz, bo nie zaglądamy do własnego wnętrza? Ale czy tak postępując, jesteśmy prawdziwie miłującymi bliźniego katolikami, czy raczej doskonałymi oszustami, oszukującymi samych siebie?
Choć lipiec to sezon wakacji i letnich upałów, to wbrew pozorom czas nauki wcale się nie skończył. Od pewnego czasu ciągle tkwimy w szkole – szkole z najgorszych uczniowskich koszmarów – gdzie agresywny, surowy nauczyciel uczy nas prostackiej i płaskiej wizji rzeczywistości, opartej na wrogości, zacietrzewieniu, megalomanii i uproszczonych schematach. Nie ma miejsca na niuanse, pogłębioną refleksję i wielowarstwowość współczesnego życia i świata. Jest głównie miejsce na walkę i radykalizm. Uczymy się tylko słów na f, takich jak feminizm, fanatyzm, faszyzm. A przecież alfabet ma wiele liter… Czemu nie uczymy się słów na r, takich jak rozwój, równowaga, rozwaga? W ferworze walki i wzajemnej niechęci, nasze życie z księgi pełnej treści zamienia się w tani kryminał, duch z nas uchodzi i zapada martwa biurowa cisza.
Niedawno zakończone wybory prezydenckie ujawniły ogromne połacie społecznego niezadowolenia. Pokazały, że niektórzy zamiast radości mają już dość! Pokazały też słabość naszego demokratycznego systemu, gdzie część obywateli (może większość?) woli nie myśleć o wolności, lecz przede wszystkim o zasobności. Cóż, drzewo puste w środku w końcu samo się przewróci… Ale niestety, przy okazji może nas również przygnieść!
Maj to miesiąc, w którym obchodzimy bardzo ważną dla naszego kraju rocznicę – 70 rocznicę zakończenia II wojny światowej. Polska to jedno z miejsc, najboleśniej naznaczonych przez ten tragiczny konflikt. Dla większości współczesnych Polaków to jednak odległa historia. Tych, którzy doświadczyli wojennego piekła na własnej skórze pozostało już niewielu. Powinniśmy jednak postarać się, by pamięć o tych tragicznych wydarzeniach nie została zapomniana i nie rozmyła się we wszechogarniającej ciemnocie, braku wrażliwości, celebryckich wygłupach, czy płytkiej popkulturze. Niestety, historia lubi się powtarzać i jeśli nie będziemy z niej wyciągać wniosków, to może się okazać, że również my, podobnie jak nasi przodkowie, nagle zamiast na obozy letnie czy zimowe wyjedziemy do obozów koncentracyjnych.